Długi weekend po Thanksgiving spędziłam w mieście, które nigdy nie śpi - Nowym Jorku!!! W piątek rano wyruszyłam z Patrykiem i Weroniką autobusem w niemal 4-godzinną podróż (po poprzednich złych doświadczeniach kupiliśmy droższy bilet - za 44$ w jedną stronę liniami Bieber). Krótko przed 11:00 wyjechaliśmy z tunelu łączącego poszczególne wyspy NY i naszym oczom ukazał się taki widok:
Piątkowe zwiedzanie rozpoczęliśmy od olbrzymiego dworca autobusowego, na którym numeracja stanowisk autobusowych sięgała 300 (!). Znalezienie drogi "na zewnątrz" tego wielopoziomowego budynku było wyzwaniem ;-) I wyszliśmy wprost na siedzibę New York Times:
Potem rozdzieliliśmy się: Weronika realizowała własny plan, a ja i Patryk skierowaliśmy się na południe Manhattanu, ku Madison Square Garden. MSG to wielka hala sportowa, w której można kibicować na meczach koszykówki, hokeja czy tenisa. Tam tez spotkaliśmy się na kilka minut z Asia i Salim. Dalej wszyscy poszliśmy 7. Aleja na północ, aż do osławionego Times Square. Neony wręcz oślepiały, pomimo, że byliśmy tam w samo południe. Times Square to centrum zakupowe, jedno z wielu w Nowym Jorku, więc weszliśmy tez do kilku sklepów – np. M&M’s :-)
Madison Square Garden |
Times Square za dnia |
Hard Rock Cafe na Times Square |
i znów Times Square |
M&Msy we wszystkich kolorach tęczy |
Dalej rozdzieliliśmy się, z Patrykiem skierowałam się na Top of the Rock – dach Rockefeller Center a Asia z Salim wykorzystali zakupowe okazje Czarnego Piątku. Black Friday to dzień, w którym rozpoczynają się wielkie wyprzedaże, a Amerykanie czekają nawet cala noc w kolejce, aby dostać się do sklepu jako pierwsi. Szaleństwo. Na ulicach miasta tłumy, i aż dziwnie było iść ulica bez żadnej torby z zakupami. Wyróżnialiśmy się ;-)
Top of the Rock to jeden z dwóch punktów widokowych na Manhattanie (drugim jest 15. najwyższy budynek na świecie, mierzący 381 metrów Empire State Building). W 40 sekund wjeżdża się na 69. piętro. Widok z 250 metrów jest powalający. Wjechaliśmy w dzień, płacąc za bilet 25$. Niestety podziwianie miasta nocą kosztuje znacznie więcej - 38$ ;/
Big Apple ;-) [w tle Empire State Building] |
widok na Central Park |
Później odwiedziliśmy ogromna Katedrę św. Patryka, piękną neogotycka budowle, wybudowana w drugiej połowie XIX wieku. Następnie 5. Aleja, Biblioteka Publiczna, dworzec kolejowy Grand Central oraz siedziba ONZ. Piątkowy spacer zakończylismy na Washington Square Park. Ostatnim etapem była przejażdżka metrem na Brooklyn, gdzie znajdował się Loft Hostel (zapłaciłam 40$/nocleg w dormie). Po całym dniu chodzenia z plecakiem byłam zmęczona, ale bardzo zadowolona. I okazało się, że w piątki w tym hostelu organizowane jest barbecue dla gości, wiec jeszcze załapaliśmy się na kolację! Super :-)
wnętrze Public Library |
dworzec Grand Central |
pierwszy drapacz chmur w NY |
Washington Square Park |
W sobotę wstaliśmy wcześnie, by po śniadaniu już o 8:00 być na stacji metra. Kolejny dzień w mieście również był ambitny: poranny spacer po Central Parku, zobaczenie osławionego hotelu Park Plaza oraz Apple Store. Tego dnia ciągle przypominały się sceny z filmy “Kevin sam w Nowym Jorku” ;-)
ten most "zagrał" w wielu filmach |
Około południa spotkaliśmy się wszyscy (cała piątka) na starych torach kolejowych zamienionych w trakt spacerowy. Ciekawa aranżacja, ale zdecydowanie zbyt dużo ludzi jak dla mnie. Po południu oddalam się szaleństwie zakupów, ale nie kupiłam nic szczególnego. Dzikie tłumy w sklepach skutecznie zniechęciły mnie do wydawania $. Zrelaksowałam się z kubkiem Starbucks’a na Times Square, chłonąć atmosferę miasta. I nawet pojawiłam się na jednym z neonowych ekranów :-)
odpoczynek na starym trakcie kolejowym |
Dzień ponownie zakończyliśmy na Washington Square Park, skąd w czwórkę wybraliśmy się na kolację i drinka w dzielnicy Greenwich.
Niedziela, dzień trzeci zwiedzania. W planie był cały dolny Manhattan. Zaczęliśmy od 9/11 Memorial. Wejście jest bezpłatne ale trzeba było zarezerwować bilety na konkretną godzinę i wydrukować je. Każdy z nas miał własny kod kreskowy, ale nie sprawdzano naszej tożsamości (koleżanka weszła trzymając bilet nieobecnego kolegi). Sprawdzano jednak nas samych, zupełnie jak na lotnisku. Po 20 minutach przesuwania się między kolejnymi stacjami kontrolnymi (z bramką wykrywającą metale włącznie) weszliśmy na plac, gdzie stały wieże. Teraz, w dokładnie tych samych miejscach, znajdują się dwie kwadratowe fontanny. Miejsce jest przejmujące, spadająca woda przypominała mi jak upadały wieże. Zdziwiło mnie to, że okoliczne budynki nadal stoją, mimo tak niewielkiej odległości od wież World Trade Center.
Kolejnym punktem wycieczki był rejs na Liberty Island i Ellis Island. Na tej pierwszej znajduje się Statua, a na drugiej Muzeum Imigrantów - budynek Urzędu Imigracyjnego, przez który w przeszłości przeszło tysiące ludzi, dążących do nowego świata i lepszego życia. Rejs na wyspę trwał 20 minut, na kolejną 10 minut, a bilety kupiliśmy w przystani w Battery Park. Kosztowały 13$. Co ciekawe, wchodząc na statek też zostaliśmy poddani szczegółowej kontroli osobistej, nawet musiałam zdjąć buty!
Dalej poszliśmy zobaczyć Byka, odwiedziliśmy kilka kościołów, i, jako absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego, Wall Street.
BITowo! |
Jednym z ostatnich punktów w Nowym Jorku był Most Brookliński. Jest piękny, bardzo zatłoczony i można tam kupić najtańsze pamiątki od obnośnych sprzedawców (skusiłam się na kilka gadżetów).
Pożegnaliśmy się z New York City spacerując po dzielnicach Little Italy oraz China Town. W tej ostatniej zjedliśmy świetną kolację, nieporadnie łapiąc mięso pałeczkami ku radości Chińczyków, stanowiących 99% klienteli. Na ścianach restauracji wisiały tylko chińskie napisy, kelnerka mówiła łamaną angielszczyzną i tylko menu było po angielsku. Wrażenia niesamowite :-)
Do “domu” zawiózł nas chiński autobus firmy Great Wall, za 20$, w niecałe 3 godziny. Nowy Jork jest genialny, uwielbiałam chodzić pieszo (tak, pieszo! to zupełnie normalne w tym mieście) i z zadartą głową podziwiać drapacze chmur. Wyjazd jak najbardziej udany a do miasta zdecydowanie muszę kiedyś wrócić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz